Europa Ubezpieczenia w polisie kosztujące 6 zł/dzień zapewnia ubezpieczenie od 10 rodzajów sportów (jazda na rowerze, jazda na łyżwach, pływanie żaglówką, kajakiem, rowerem wodnym, jazda na wielbłądzie, uczestnictwo w jeep-safari, wędkarstwo, wędrówki po górach bez użycia sprzętu wspinaczkowego do 3000 m n.p.m., żeglarstwo

Mapa Strony Poznaj Tajkę online Najbardziej romantyczne zakątki na świecie czekają w Tajlandii. Ten kraj, wybierany jest przez wiele par na cel podróży poślubnej, przyciąga dyskretnymi plażami, najlepszymi na świecie salonami spa, oraz piękną pogodą. Bogata kultura oraz niezapomniane widoki obiecują wyjątkową podróż, którą wspomina się do końca życia. Może kurs nurkowania wśród pięknych koralowców? Albo jazda na słoniu we dwoje? A może pobyt w 5-gwiazdkowym hotelu z prywatną plażą? Tajlandia ma to, i o wiele więcej do zaoferowania spragnionym romantycznych wrażeń. TAT (Tajski Urząd Turystyczny) przygotował darmowy i pięknie wydany przewodnik (Ang). Można go ściągnąć tutaj . Kiedy otworza granice dla turystów No coś tam się dzieje w końcu......... Phuket jakoś tam otworzyli, trochę ludzi przylatuje, ale część narzeka na brak działającej...> Czytaj więcej Autor: tomekd - 3/08/2021 | 9:27 Ceny nieruchomości w czasie Covid Robią ludzie zakupy, różne biznesy wystawiane na sprzedaż, hotele, lokale komercyjne do pożniejszego wynajęcia są kupowane, gdyż są...> Czytaj więcej Autor: marco - 1/07/2021 | 19:01 Na stałe do Tajlandii Ernest a to sorki wielkie........ Może niedługo tej nieproszony celebryta pójdzie gdzieś w cholere i będzie można kontynuować plany....> Czytaj więcej Autor: ernestkwapisz - 14/06/2021 | 2:34 Hotele na kwarantannie No to miałeś niezłe przeżycie, mnie nie chciałoby się lecieć gdzieś na drugi koniec świata, aby potem kiblować w hotelu przez 2 tygodnie.........> Czytaj więcej Autor: johny28 - 19/05/2021 | 14:34 Jak z wysyłką paczek DHL z Tajlandii Witajcie, mam takie pytanie, rozmawiam z jedna firma w kraju uśmiechu, planuje u nich zakup towarów kosmetycznych, ale potrzebne mi jest...> Czytaj więcej Autor: sebastian28 - 8/05/2021 | 16:07 Obecnie nie ma więcej zdjęć

Tętniący życiem Bangkok, zjawiskowe Krabi i Phuket, spływ kanoe, przejażdżka na słoniu – zastanówcie się, co chcecie robić na wakacjach, ponieważ Tajlandia oferuje tysiące atrakcji, których próżno szukać w innym miejscu! Słonie w Tajlandii to kontrowersyjny temat. Gdy byliśmy w Tajlandii w 2013 roku WWF zbierało właśnie podpisy pod petycją do premier Tajlandii o wprowadzenie całkowitego zakazu handlu kością słoniową. Słonie w Tajlandii – gdzie jest problem W Tajlandii dopuszcza się do obrotu kość pozyskaną z żyjących tu słoni. To zaś otwiera całą masę możliwości do czarnorynkowych interesów i powoduje, że Tajlandia jest światowym liderem w nielegalnym handlu kością pochodzącą z Afryki. Nie trzeba chyba dodawać, że oznacza to śmierć dla tysięcy afrykańskich słoni każdego roku. Ośrodki dla słoni w Tajlandii Zaraz po przyjeździe do Tajlandii rzuciła nam się w oczy ogromna ilość wszelkiego rodzaju prywatnych ośrodków dla słoni. Na każdym kroku reklamowali się kolejni właściciele oferując turystom wszelkie słoniowe atrakcje, od jednodniowych wizyt w obozie po wielodniowe trekkingi. Przejażdżka na słoniu, kąpiel, karmienie, pokaz malowania trąbą to tylko kilka pierwszych z brzegu atrakcji. Nie muszę chyba dodawać, że cieszą się one niezwykłą popularnością – czy jest ktoś, kto nie lubi słoni? Oczywiście chcieliśmy zobaczyć słonie w Tajlandii, najchętniej w naturalnym środowisku, szczególnie, że nasze poszukiwania w Indiach były mało owocne. Żadna z tajskich ofert nas jednak nie zachęciła. Co innego patrzeć z daleka na dzikie słonie na wolności, a co innego jeździć na nich i kazać im robić dziwne sztuczki. No jednym słowem nie lubimy takich atrakcji i nie zamierzaliśmy wybierać się na żaden trekking. Temat uznaliśmy za zamknięty, aż natknęłam się na tę petycję WWF. No i zainspirowało mnie to do poszukania informacji o ogólnej sytuacji słoni w Tajlandii, szczególnie właśnie tych w ośrodkach. Oficjalnie… Wszystkie te miejsca podkreślają, że trzymane przez nich słonie zostały odbite przemytnikom lub zabrano je od ciężkiej pracy przy wyrębie lasów. Teraz rzekomo żyje im się lepiej, bo mają lżejszą pracę, są lepiej karmione i zadbane. A te kilka godzin dziennie z turystami to jest sposób na zarobienie na ich utrzymanie. Tak przeczytamy na ulotkach i w folderach reklamowych. Słonie w Tajlandii – mniej oficjalnie… Gdy pogrzebałam trochę w Internecie, okazało się, że sprawa nie wygląda wcale tak różowo. Zacznijmy od tego, że 95% słoni w Tajlandii to zwierzęta udomowione, a zgodnie z tajskim prawem jakiejkolwiek ochronie podlegają tylko słonie żyjące na wolności. Pozostałe zaś są własnością ich właścicieli i nic nie reguluje sposobu ich hodowli, wykorzystywania czy traktowania. Słonie są niedożywione, przepracowane i zaniedbane Ośrodki dla słoni to taki sam biznes jak każdy inny a ich właściciele i pracownicy nie muszą posiadać żadnych specjalnych kwalifikacji. Nie są zobowiązani do zapewnienia zwierzętom określonych warunków. Nic nie reguluje tego, ile godzin dziennie słonie mogą pracować, ile i jaki rodzaj jedzenia powinny dostawać. Jednym słowem, o wszystkim decyduje właściciel, bo to jego własność, tak jak samochód czy dom. Niestety prowadzi to bardzo częstych sytuacji, gdy słonie poza godzinami pracy z turystami są niedożywiane, nie dostają wystarczającej ilości wody i są zaniedbane. Jazda na słoniu jest dla niego bolesna Inny problem, z którego totalnie nie zdawałam sobie sprawy, to fakt, że dźwiganie człowieka jest dla słonia za ciężkie! Kręgosłup słonia jest tak zbudowany, że niesienie na grzbiecie siedziska z człowiekiem niesamowicie go obciąża. Nie pozostaje to też bez wpływu na ich stopy i stawy, często prowadząc do kalectwa. Niewinna przejażdżka na grzbiecie słonia, tak popularna wśród turystów, i coś o czym nie ukrywam, kiedyś przez moment pomyślałam, nie brzmi już tak zachęcająco… Wszystkie słonie udomowione to słonie, które przeszły okrutną tresurę Teraz przechodzimy do sedna sprawy. Słonie to z natury dzikie i niebezpieczne zwierzęta. Wyglądają uroczo i niegroźnie, ale nie ma możliwości, żeby dzikie z natury zwierzę samo z siebie stało się potulne i uległe. Zatem żeby słoń mógł pracować z turystami, żeby był łagodny i nie stanowił zagrożenia, musi być poddany tresurze. Chociaż powinnam raczej napisać – torturze. W Tajlandii od pokoleń stosuje się powszechnie jedną i tę samą metodę. Mianowicie małe słonie zabiera się od matek i umieszcza w odosobnieniu, a następnie bije kijami bambusowymi najeżonymi gwoździami. W bardziej współczesnych czasach dołączono jeszcze elektroniczne bicze. Do tego dochodzi głodzenie, pozbawianie snu i trzymanie w odosobnieniu. Ta tradycyjna metoda, która dorobiła się nawet własnej nazwy – phaajaan – jest chętnie stosowana i powszechnie akceptowana, bo gwarantuje skuteczność. A lepszego uzasadnienia przecież nie trzeba. Słonie w Tajlandii – jeździć czy nie? Nie wiem jak Was, ale mnie takie rewelacje skutecznie zniechęciły do wszelkich przejażdżek na słoniach. Żeby było jasne, ja nie namawiam do nie oglądania słoni czy innych dzikich zwierząt. Zachęcam tylko do bycia świadomym turystą i wybierania miejsc, w których na pierwszym miejscu są zwierzęta i troska o nie, a dopiero potem turyści. W Tajlandii jest kilka ośrodków, w których można poobserwować te piękne zwierzęta, nie zmuszając ich do wykonywania nienaturalnych czynności, jak dźwiganie człowieka przez cały dzień, stanie na dwóch nogach czy malowanie obrazków trąbą. Cieszą się one mniejszą popularnością, bo kto by nie chciał mieć zdjęcia na słoniu? Ale to właśnie takie miejsca bym polecała, jeśli chcemy poobcować trochę ze słoniami, nie szkodząc im jednocześnie. Słonie w Tajlandii – dalsze informacje An overview of the captive elephant situation in Thailand Thai elephants are being killed for tourist dollars The elephant situation in Thailand and a plea for co-operation Elephant exploitation in Thailand Obrazki pochodzą ze stron: i Monika Kondej Lubi dalekie podróże. Zwiedzanie Europy zostawia na starość. W pierwszą daleką podróż pojechała koleją transsyberyjską do Chin. Potem nie było już odwrotu - razem z mężem zwiedzała Amerykę Południową, przez rok podróżowała po Azji i Australii. Teraz odkrywa Afrykę. Od kilku lat testuje podróżowanie z małymi dziećmi. Nie widzimy co dzieje się za kulisami – tak jak mówiłam – jazda na słoniu to tylko wierzchołek góry lodowej – samo obcowanie z tym zwierzęciem jako podopiecznym wymaga wiedzy i cierpliwego treningu. Nie ma znaczenia czy uczymy je jazdy na grzbiecie, czy bycia po prostu bezpiecznym w kontakcie z człowiekiem.
Po raz pierwszy w życiu jeździłem na słoniu. Jechałem na nim kilkaset metrów, a potem plusknąłem razem z nim w rzece. Było to prawdopodobnie jedno z najbardziej niezapomnianych przeżyć podczas całej podróży do Pai.. Spacerując ulicami Chiang Mai zobaczyłem plakat reklamowy zapraszający na fascynującą jedno- lub dwudniową wycieczkę na słoniach z kąpielą tych kadłubów w rzece. Zdjęcia na plakacie były dość atrakcyjne, ludzie i słonie, wydawało mi się, byli tak radośni i radośni, że chciałem również przeżyć to doświadczenie - zabawę ze słoniami. Dopiero teraz ta radość była jakoś całkowicie smutna. Treść artykułu 1 Jazda na słoniu 2) Przydatna informacja 3) Na mapie Jazda na słoniu Najtańsza oferta, którą widziałem w Chiang Mai w ciągu 1 dnia, to 2500 bahtów za osobę (pod warunkiem, że dwie osoby jeżdżą na słoniu) lub 3500 na osobę (jeśli słoń jest tylko do Twojej dyspozycji). I chociaż program obejmuje znacznie więcej, te pieniądze wciąż nie są tego warte. Dlatego porzuciłem już ten pomysł. Drogie, a jednak śmierdzi, prawdopodobnie ... A oto jestem w Pae, a na pierwszym rogu turystycznym widzę zupełnie inne ceny za prawie tę samą przyjemność! I nawet jeśli nie było żadnych zapasowych ubrań kąpielowych, jak w Chiang Mai, a sama przyjemność nie trwała cały dzień, ale tylko godzinę lub dwie, postanowiłem spróbować. Ale nie zacząłem od razu zamawiać wycieczki w tym małym biurze podróży, postanowiłem pojechać ponownie i zobaczyć. Po wypożyczeniu roweru pojechałem na przedmieścia Pai (na południu) i po pewnym czasie zaczęły napotykać różne obozy słoni (obóz słoni). Wybrałem najtańszy katalnya, korzyść, wszystko to nie rozumiem różnicy. Byłem zaskoczony, że istnieją dwie takie usługi naprzeciw siebie, w ciągu jednej godziny kosztuje 600 bahtów / osobę (jeśli są dwie na słoniu), aw drugiej - 300 bahtów / osobę (na tych samych warunkach). Co więcej, po pierwsze trzeba było znaleźć partnera, a po drugie byli gotowi, aby mnie nieść sam, tylko drożej. Przybywszy tam następnego dnia rano, znalazłem słonia na smyczy. Nudnie żuła suche liście i rozmyła łańcuch. Wydawało się, że to nic specjalnego, ale wyglądała na zbyt zmęczoną. I mimowolnie pojawiło się pytanie, czy naprawdę chce pójść do tej rzeki i czy naprawdę tego potrzebuje. Zaczynając trochę dręczony wyrzutami sumienia, wspiąłem się na to ciepłe, duże, a przy okazji zupełnie nie śmierdzące zwierzę, i ruszyłem w drogę. Pierwsze wrażenia - słonie mają grubą, szorstką skórę, a głowa jest owłosiona i kłująca! I tak łatwo odpaść, jeśli lubisz robić zdjęcia. Kolorowy drower siedział z dużym haczykiem na patyku z przodu, wsadził stopy i haczyk w uszy słonia i ciągle wydawał dziwne dźwięki. Zasadniczo tutaj nawet koty nie są nazywane «Kitty Kitty», i «miau miau» a nawet baza. Słoń szedł powoli, czasem nawet zatrzymując się. Większość drogi poruszaliśmy się po asfalcie, co nie jest tak interesujące, mimo że kierowca później dał mi miejsce na szyi naszego dużego transportu. Jedź więc na słoniu z siodłem Jedź więc na słoniu z siodłem Jedź więc na słoniu z siodłem Z jakiegoś powodu siodło jest przymocowane z tyłu Ten sam niesamowity haczyk Zbliżając się do rzeki, zaczęły wnikać myśli, że słonie nie są tak nieszkodliwymi zwierzętami, a jeśli coś mu się nie spodoba, nie będzie ceremonii. I czując, że słoń nie odczuwa szczególnie silnej chęci, by gdzieś pójść i pluskać się w wodzie, a krzyki i pragnienia poganiacza nasilały się i stawały się częstsze, już zastanawiałem się, czy go potrzebuję. Prawdopodobnie, gdybym się zrelaksował i naiwnie uwierzył, że słoń też lubi pływać, wylewa mi wodę z bagażnika z bagażnika, gwałtownie zanurza się lub wrzuca do rzeki, byłbym bardziej zabawny. Widziałem jednak, że wszystkie te działania są wykonywane po natarczywych rozkazach zbójcy, wbijając hak w jego zwierzę. Po 10 minutach takich salta powiedziałem kierowcy, że wszystko mi się podoba, ale już dość. Mój entuzjazm do kąpieli całkowicie ostygł, gdy zobaczyłem drugiego słonia, który przyszedł do nas później, przed pływaniem, bezpiecznie sikał do wody i rzucił tam przyzwoitą kupę. Słoń jedzie w Thailand Ale ci sąsiedzi bardzo szybko stali się całkowicie mokrzy Czasami słoń idzie całkowicie pod wodę Dość latał z tyłu naszego uszatego jeźdźca Miękkie lądowanie Chcę wierzyć, że obaj uczestnicy kąpieli są zadowoleni Udało się jeździć na słoniach i pływać, czas wrócić do domu Przyprowadziwszy słonia do boksa, nakarmiłem go trzcinami i poszedłem umyć się z wody rzeki specjalnymi betonowymi czcionkami. Wchodzisz na swoje ubranie i piszesz. Wrażenia pływania okazały się mieszane. Z jednej strony nowe doświadczenie, ponieważ nie codziennie kupujesz ze słoniem. Z drugiej strony specyficzna eksploatacja zwierząt, przemoc. Ogólnie rzecz biorąc, teraz patrzę na te wszystkie pokatushki zupełnie inaczej. W ten sposób sto słoni jeździ na słoniu bez odpoczynku, jedzenia i umiera. Nie jestem pewien, czy warto. Lepiej jest szukać farm słoni, w których są one dobrze traktowane, i takie też są. Przydatna informacja - Jedna godzina jazdy i pływania w rzece w różnych obozach dla słoni może kosztować od 300 do 1200 na osobę (jeśli dwie osoby jeżdżą na słoniu); - Jeśli wycieczka jest tania, będziesz pływać w ubraniach, więc lepiej zabrać ze sobą zapasowy na zmianę ubrania. Ceny na narty w jednym z biur podróży Ceny za jazdę na słoniu w innym biurze podróży Na mapie Sąsiedztwo Pai Pai Neighborhood: Wszystkie informacje o Pai są gromadzone tutaj. Pai - pensjonaty, co zobaczyć, jak zdobyć, hotel można zarezerwować pod adresem Roomguru. Podobne artykuły
W prowincji Bang Lamung doszło wczoraj do tragicznego wypadku. Wściekły słoń zaszarżował w tłum, zabijając chińskiego przewodnika wycieczki - informuje "Bangkok Post".
Jazda na słoniu. Jedna z najpopularniejszych „atrakcji” turystycznych w Tajlandii, Kambodży czy Indonezji. Dlaczego nie warto z niej korzystać i dlaczego warto o tym mówić – tego wszystkiego dowiesz się z poniższego wpisu. Urocza pamiątka z Azji… Egzotyczna Tajlandia – uroczy mały słoń prowadzony przez opiekuna na łańcuchu chętnie pozujący do zdjęcia z ludźmi. Nieopodal w pięknym koszu na grzbiecie słonia jadą uśmiechnięci turyści, szczęśliwi robią sobie zdjęcia – toż to jazda na słoniu to istna frajda! W tym samym czasie opiekunowie słoni tak usłużnych turystom popędzają je wbijając metalowy hak w ich głowę czy uszy… Dlaczego? Dlatego aby był posłuszny i robił to co do niego należy. Czy go to boli? Oczywiście! Przecież słoń wcale nie jest taki “gruboskórny” jak niektórzy sądzą. Jazda na słoniu. Kambodża. Okazuje się, że jazda na słoniu, to nie taka fantastyczna atrakcja jak ją malują w przewodnikach (między innymi Berlitz). Na kolorowych broszurach lokalnych biur podróży w Tajlandii, Kambodży czy na Sri Lance. Na forach internetowych gdzie podróżnicy polecają sobie “wspaniałe atrakcje z których trzeba skorzystać” i wciąż niektórych blogach podróżniczych (o zgrozo!). Ciche cierpienie słoni i wykorzystywanie ich przez ludzi Słonie nie są stworzone do usługiwania ludziom. Do pracy przy wycince lasów i transportowania drewna. Nie są stworzone do noszenia jakiegokolwiek ciężaru na swoich plecach. Przede wszystkim budowa ich kręgosłupa na to nie pozwala. Wożenie ciężaru na plecach bardzo obciąża kręgosłup słonia, a tym samym prowadzi do zwyrodnień stawów i powolnego kalectwa. Wykonując takie czynności cierpią. Tajlandia – Koh LantaTajlandia – słonie na Koh Lancie Niestety nie przeszkadza to ludziom z brakiem jakiejkolwiek empatii i chęci wzbogacenia się. Ludzie wykorzystują te zwierzęta do celów turystycznych przede wszystkim po to aby zarobić. Aczkolwiek wykorzystywano zwierzęta od zawsze, więc dlaczego miałoby to być złe? Metalowy hak – symbol „władzy” człowieka Z pewnością już sam fakt, że słoń traktowany jest metalowym hakiem, jego głowa jest podziurawiona, a uszy poszarpane powinien nam dać do nie rodzi się przecież z umiejętnością wożenia ludzi na swoim grzbiecie. Nie umie od urodzenia malować obrazów trąbą, wykonywać sztuczek, chodzić idealnie po okręgu. Skąd więc nabywa te umiejętności? To proste i zarazem bardzo brutalne – z tortur i makabrycznej tresury. Pierwszy etap tresury – “łamanie ducha” czyli “phajaan” Małe słoniątka są odbierane matkom, a następnie zamykane w małych skrzyniach lub ciasnych klatkach. Tak małych, że nie mają tam możliwości ruchu. Przez kolejne kilka tygodniu, a nawet miesięcy są głodzone. Maluchy nie dostają wody, są bite, torturowane, szarpane, przypalane. Oprawcy celują hakiem w ich najczulsze punkty na ciele – uszy, trąbę, głowę. Wbijają gwoździe w ich stopy. Mały, bezbronny i cierpiący katusze słoń po takich torturach (zwanych przez oprawców “oswajaniem”) bardzo łatwo się poddaje. Jego opór maleje. Wreszcie po poddaniu się słoń nie stawia żadnego oporu. Jego dusza została złamana, a zwierzę jest zrezygnowane. I wtedy nagle słoń widzi światełko w tunelu, przychodzi jego “wybawienie”. Jak wygląda taka tresura zwana „oswajaniem” można zobaczyć na tym filmie. Ostrzegam że to nic przyjemnego a obraz pozostanie w Twojej głowie na długo. Drugi etap tresury – wybawiciel czyli “mahout” W tym podłym dla słonia czasie pojawia się zupełnie nowa osoba, która “ratuje” go z rąk oprawców. Słoniątko traktuje go jak wybawiciela i przyjaciela. Przede wszystkim zaczyna mu bezgranicznie ufać. Przecież to właśnie on go uratował! Czy może go spotkać coś gorszego? Wydaje się, że nie ale niestety ten etap właśnie się zaczyna. „Atrakcja turystyczna” Przede wszystkim „ocalony” słoń musi zacząć zarabiać na siebie i swojego wybawcę. Przecież właśnie po to został wyszkolony. Zaczyna więc pracę jako “atrakcja” turystyczna. Stoi przywiązany łańcuchem do metalowego słupka w pełnym słońcu. Bez wody, bez jedzenia i “pozuje” do zdjęć z turystami. Na jego grzbiecie “opiekun” (bardziej słuszne jest tu słowo oprawca) montuje drewniany lub metalowy kosz i poszukuje turystów, którzy chętni są na chętnych niestety nie brakuje. Mądry Polak po szkodzie… My niestety także skorzystaliśmy z takiej przejażdżki w 2013 roku i do dnia dzisiejszego plujemy sobie w brodę, że byliśmy tak bezmyślni 🙁 Podczas naszej pierwszej podróży do Azji skorzystaliśmy z tego typu “atrakcji” w Tajlandii w mieście Ayutthaya. Głupio nam do dziś. Wtedy nie wiedzieliśmy co się za tym kryje. Przecież wszyscy zachęcali, pisali jakie to super przeżycie i konieczne “must do” w Tajlandii. Nikt słowem nigdzie nie napomknął (a przynajmniej my nic takiego nie znaleźliśmy, że to jest złe). Dziś jesteśmy mądrzejsi i bogatsi o tą wiedzę, dlatego też ją szerzymy i uświadamiamy ludzi w tym temacie. Tym samym mamy nadzieję, że kolejne osoby wybierające się do Azji Południowo Wschodniej nie popełnią tego samego błędu. Jazda na słoniu. Tajlandia – AyutthayaJazda na słoniu. Ayutthaya Tajlandia – sanktuaria dla słoni, czy oby na pewno są etyczne? Alternatywą dla przejażdżki na słoniu jest wizyta w sanktuariach. Od kilku lat powstają ośrodki ratowania słoni. Inicjatywa jest oczywiście wspaniała, niestety i w takich przypadkach pieniądz potrafi przesłonić ludziom oczy. Słonie które trafiają do takich miejsc przeszły wiele. O wiele za dużo, a ich cierpienia nie sposób opisać słowami. Nie każdy ośrodek dla słoni jest w porządku, tak samo jak nie każdy jest zły. Są niestety miejsca gdzie pomimo wybawienia tych zwierząt i wykupienia ich z cyrków, parków rozrywki, farm, od lokalnych “opiekunów” wciąż oferowane są przejażdżki dla turystów. Jak to w ogóle brzmi? Przejażdżki na słoniu w ośrodku ratowania słoni – niedorzeczne!W dalszym ciągu w takich ośrodkach praktykowane są kąpiele ze słoniami. Niestety jest to zorganizowane tylko i wyłącznie ku uciesze turystów. W praktyce słonie nie lubią kąpieli z ludźmi. Nie mają ochoty aby ktokolwiek ich dotykał. Owszem lubią schłodzić się w rzece czy basenie, ale tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie lub zupełnie samotnie. W okolicy Chiang Mai są sanktuariagdzie słonie zmuszane są kilka razy dziennie do kąpieli z turystami. W razie nieposłuszeństwa i chęci wyjścia z wody są tam ponownie zaganiane. Taka sytuacja miała miejsce w styczniu 2019 roku w ośrodku sąsiadującym z Elephant Nature Park w Chiang Mai o czym opowiedziała mi moja znajoma odwiedzająca ośrodek. Tajlandia – historie słoni z Elephant Nature Park M – znajoma która zdecydowała się na odwiedzenie Elephant Nature Park wspomniała przez łzy o słoniach, które są podopiecznymi tego ośrodka. Ciężko mi było o tym słuchać, a co dopiero to zobaczyć. Wpalone oczy, problemy z chodzeniem, złamana psychika… Otóż w ośrodku żyje słonica która ma wypalone oczy 🙁 Nie chciała poddać się tresurze w cyrku, więc jej oprawcy najpierw za karę i brak posłuszeństwa wypalili jej jedno oko. Kiedy słonica wciąż nie chciała wykonywać sztuczek i chodzić posłusznie po okręgu wypalili jej drugie oko. Ciężko oprawców nazwać ludźmi, bo w moim odczuciu są to zwykłe bestie. Druga słonica powłóczyła nogami i ledwie mogła się poruszać. Powód? Była słonicą “do porodów”. Zapładniana co 4 lata i rodząca słoniątka na “zawołanie”. Jej stawy, miednica i wnętrzności nie wytrzymały tylu ciąż i porodów. Kolejny przypadek to słoń, który stojąc poruszał się na boki. Był w stanie ruszać trzema nogami, a jedna noga cały czas pozostawała bez ruchu. Jest to efektem życia na łańcuchu. Pomimo, że słoń jest już wolny i nikt go na łańcuchu nie trzyma to jego psychika jest totalnie złamana 🙁 Jest to tylko kilka przykładów słoni, które cierpiały katusze przez ludzi. Bo wyobraźcie sobie co dzieje się ze starymi słoniami, które są tak schorowane, że “nie nadają” się pracy przy wożeniu turystów 🙁 My koniec końców nie zdecydowaliśmy się na wizytę w sanktuarium. Zbyt wiele cierpienia zwierząt widzieliśmy na codzień w Tajlandii. Poprosiłam natomiast znajomą, która w marcu 2019 roku wybrała się z wizytą do Elephant Nature Park. Relacja Natalii z wizyty w Elephant Nature Park w Chiang Mai – Tajlandia Bardzo długo zastanawiałam się, czy odwiedzić sanktuarium słoni w Chiang Mai. Wydaje się to punktem obowiązkowym, dla wszystkich którzy odwiedzają Tajlandię. Jako że kocham zwierzęta i nie mogę patrzeć na ich cierpienie, postanowiłam zrobić dokładny research i po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii, zdecydowałam się na Elephant Nature Park. Bilety można kupić zarówno przez internet jak i w agencjach turystycznych (koszt ok 2500 bahtów). Naprawdę trzeba zwracać uwagę, żeby był to saddle-off program, niektóre miejsca nazywają się sanktuariami, a w praktyce wcale nimi nie są… Warto zaplanować to z wyprzedzeniem, ponieważ istnieje kilka rodzajów (i miejsc), i wiadomo, że te najciekawsze sprzedają się najszybciej. Mi udało się wziąć udział w projekcie ‘The Elephant Freedom project 1. Było to niesamowite doświadczenie, miałam okazję obserwować kilka słoni i słoniątek i uczestniczyć w ich normalnym dniu. Przebieg wizyty w sanktuarium Elephant Nature Park Projekt zaczyna się od przygotowywania jedzenia dla słoni- i tu muszę powiedzieć, że nie jestem fanką takich atrakcji. Trochę to wyglądało tak, jakby bogaci turyści przyjechali miksować jedzenie dla słoni (vitamin bowls). Taka atrakcja, polegająca na obieraniu bananów i ubijaniu ich w wielkich misach z innymi składnikami. Tajlandia – Elephant Nature Park Po karmieniu słoni, wybieracie się na przechadzkę w stronę rzeki i tam słonie mogą (ale nie muszą- to bardzo ważne, żeby nie były do niczego zmuszane) zażyć kąpieli. I znowu, wy możecie polewać je wodą i wtedy są Wam robione zdjęcia. Obserwowałam z czujnością jak traktowane są te majestatyczne zwierzęta i muszę powiedzieć, że naprawdę są tam wolne. Dwa małe słoniątka biegały sobie radośnie, gdzie tylko chciały. Jedno z nich tak się podekscytowało, że zepchnęło na płot jedną z uczestniczek projektu. Na szczęście, skończyło się tylko na kilku małych otarciach. Także, trzeba trochę uważać, szczególnie że małe słoniątka mają w głowie tylko zabawę 🙂 Nie zauważyłam nic niepokojącego, opiekunowie słoni traktowali je bardzo łagodnie i dawali im dużo swobody i wolności. Była nawet sytuacja, że dwa małe słoniątka urwisy weszły do części jadalnianej (tej dla ludzi) i zaczęły przesuwać krzesła/stoły. Nikt nie podniósł głosu, nikt nie uderzył słonia. Moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne i polecam to zdjęcia z sanktuarium słoni są autorstwa Natalii. Bardzo dziękuję za udostępnienie 😉 Czarna lista „atrakcji” z wykorzystaniem słoni w Azji Na czarnej liście “atrakcji” z udziałem słoni w Azji Południowo Wschodniej znajduje się Singapurskie Zoo gdzie dwa razy w ciągu dnia odbywają się pokazy z udziałem tych zwierząt. Kolejnym popularnym miejscem jest Angkor Wat w Kambodży. Na szczęście od 2020 roku wejdzie w życie prawo zakazujące przejażdżek na słoniach. Nieetyczne przejażdżki na słoniach oferowane są także w Indonezyjskim kompleksie świątyń Borobudur. Jazda na słoniu w Kambodży. Jeśli znacie jakieś miejsca w Azji (i nie tylko) gdzie takie „atrakcje” są oferowane to dajcie proszę znać w komentarzu. Oprócz „atrakcji” w Azji sprzedawane są także maskotki czy figurki ze słoniami, które mają na grzbiecie zamontowany kosz. To samo dotyczy pocztówek z wizerunkiem słoni malujących obrazy czy przedstawiających przejażdżkę na grzbiecie zwierzęcia podczas zachodu słońca. Przy zakupie pamiątek warto wziąć to pod uwagę. Wybierajmy takie pamiątki, które nie „reklamują” tego brutalnego procederu. Tajlandia nieetyczne pocztówki z wizerunkiem słoniTajlandia – etyczne, normalne pocztówki Nasza decyzja ma znaczenie “Atrakcji” z wykorzystaniem tych zwierząt w Azji Południowo Wschodniej jest wiele. Niestety dopóki my turyści nie zaprzestaniemy korzystania z takich “rozrywek” to się nie skończy. Dla lokalnych ludzi jest to czysty pieniądz i dobrze prosperujący biznes, los zwierząt jest im obojetny. Nie dokładajmy do tego cierpienia swojej cegiełki. Jeśli Ty lub ktoś z Twoich znajomych wybieracie się do Azji (czy w jakikolwiek zakątek świata) to bardzo Was proszę – nie korzystajcie z „atrakcji” z udziałem jakichkolwiek zwierząt. Z pewnością ich cierpienie i podła tresura nie są warte zdjęcia na facebooku czy instagramie.
Portal turystyczny Traveliada.pl poleca wakacje w hotelu Bambusowe łodzie Złotego Buddy (12 dni) , Tajlandia. Zobacz hotel, obejrzyj zdjęcia, przeczytaj opis hotelu Bambusowe łodzie Złotego Buddy (12 dni) , Tajlandia i rezerwuj swoje wakacje online w serwisie internetowym Traveliada.pl.
Opinia Piotra Paulo o słoniach w Tajlandii Mieszkam i pracuję w Tajlandii od 12 lat. Zajmuje się aktywnie propagowaniem turystyki. Zawodowo jestem instruktorem – trenerem nurkowania i koordynatorem wycieczek pod- i nadwodnych. Od dziecka spędzam aktywnie czas na łonie natury, a cały pobyt w Tajlandii silnie związał moją pracę zawodową z przyrodą morską i lądową. Sporo wolnego czasu przeznaczam na poznawanie azjatyckiej dżungli. Nie jestem jednak ani biologiem, ani niebywałym znawcą dzikiej przyrody. Napisałem ten artykuł wobec wielu wątpliwości, które wzbudza sposób traktowania zwierząt jako wakacyjnych atrakcji, w szczególności chodzi mi o słonie w Tajlandii. Mam na myśli liczne oskarżenia pod adresem poganiaczy, ośrodków – obozów, organizatorów turystyki, a nawet Tajów w rozumieniu ogólnonarodowym. Treść napisana jest z mojej subiektywnej perspektywy, na podstawie zebranych doświadczeń. Nie jest to w żadnym zakresie opracowanie naukowe, a jedynie zbiór moich wrażeń i wiadomości zebranych na podstawie obserwacji i codziennych rozmów z ludźmi, którzy przeżyli większą lub mniejszą część swojego życia ze słoniami. Nie jestem dobrym fotografem dlatego, aby uatrakcyjnić arytkuł użyłem, poza swoimi, zdjęć z licencją „commercial use”. Jeśli uznacie ten artykuł za ciekawy, to wyrażam zgodę na jego udostępnianie pod warunkiem podania źródła. Przejrzałem internet pod kątem publikacji zachęcających do bojkotu słoniowych ośrodków czy wypuszczania ich na wolność. Wielu autorów albo wprost przepisuje posty swoich zagranicznych kolegów, albo powtarza opinie na podstawie obejrzanych w internecie filmów i przeczytanych artykułów. Wyrażane zdanie, często brednie, niby-górnolotne treści poparte doświadczeniem jednorazowego turysty, albo wręcz tylko oglądacza materiałów o różnej wiarygodności, przekładane są na generalizujące opinie zalewające internet. Niejednokrotnie agresywne, przykre, nieprawdziwie. Podobne manipulacje danymi oglądamy na co dzień w świecie wielkiej polityki, i coraz więcej z nas zaczyna być wyczulonym na wiarygodność źródeł. Jednak w sprawie egzotycznych słoni, zwłaszcza w okresie ich owianego tropikalną mgłą dzieciństwa ukazanego przez Youtube lub jakiegoś „bloggera” stajemy się często dziwnie naiwni i bezkrytyczni. Pamiętam, gdy udostępniłem (moim zdaniem cudny) filmik o słonicy pomagającej małemu wydostać się ze śliskiego koryta rzeki, a niedawno inny ze słoniowego żłobka w Ayutthaya, gdzie malec bawił się z ludźmi. Pod obydwoma postami prawie natychmiast pojawiły się komentarze o torturowaniu słoni i o tym, że wspieram i propaguję przemoc wobec zwierząt, i co ja sobie w ogóle wyobrażam, i czy widziałem filmy o torturowaniu słoni? Stąd właśnie ten artykuł. Postanowiłem uporządkować po swojemu kwestię słoni. Zapraszam do czytania i kontaktu ze słoniami 🙂 Piotr Paulo Słonie są gruboskórne. MIT. Słonie mają bardzo gruba skórę, podobnie jak np. nosorożce, ale nie są gruboskórne. To bardzo wrażliwe stworzenia, zarówno fizycznie jak też psychicznie. Trąba słonia ma wiele tysięcy mięśni i jest bardzo unerwiona, odpowiadając za większość zmysłów zwierzęcia. Słonie mają doskonałą pamięć. Wracając w te same miejsca nie mam wątpliwości, że słonie poznają mnie i przychodzą „przywitać się” prawie tak jak psy. Wydaje mi się, że bez wątpliwości potrafię zauważyć kiedy słoń się cieszy, kiedy jest obojętny, a kiedy smutny. Wielokrotnie widziałem łzy słoni. Widziałem w wielu miejscach Azji małe słoniki przykute krótkim łańcuchem do pala. Te słonie zostały oddzielone od matek, płaczą wielkimi łzami, widać smutek emanujący z ich całego zachowania, nie wspominając o charakterystycznym kiwaniu wskazującym na chorobę sierocą. Rozmawiałem wielokrotnie na ten temat z Tajami. Znaczna część z nich nie rozumie o co mi chodzi – przecież nikt tego słonia nie bije, lecz karmi mlekiem (sojowym !!!) z butelki ze smoczkiem. Być może dochodzi tu jeszcze jeden aspekt – wiara w karmę, z której wynika mniej więcej tyle – jeśli urodziłeś się słoniem, to znaczy, że nie zasłużyłeś na inne lepsze, życie tylko na słoniowe. WNIOSEK: Na całym świecie spotyka się ludzi, którzy w imię własnych interesów, kaprysów, niewrażliwości albo zwykłej niewiedzy krzywdzą zwierzęta. W Azji wydaje się, że wielu ludzi nie rozumie terminu znęcania się psychicznego, a czasem nawet fizycznego nad zwierzętami. Przedmiotowe traktowanie zwierząt częściowo wynika z religii a częściowo z braku świadomości i wiedzy. Tajowie zwykle chcą się rozwijać, z natury nie są agresywni ani sadystyczni, wręcz przeciwnie. Pokazanie im dobrego wzorca i przyjaznych sposobów zarabiania pieniędzy przy użyciu słonia daje efekty (o czym w ostatnim akapicie). Trzeba złamać psychikę słonia, inaczej nie będzie posłuszny człowiekowi MIT. Trzeba wyraźnie rozróżnić dwa gatunki słoni: afrykańskie i indyjskie. Afrykańskie są dzikie i nie chcą wchodzić w interakcję z człowiekiem, nie dają się tresować. Aby „pozyskać” kły od słonia afrykańskiego prawie zawsze konieczne było zabicie zwierzęcia. Dlatego Afryka wprowadziła znacznie wcześniej niż Azja zakaz handlu kością słoniową. Słonie indyjskie są inne, stosunkowo łatwo dają się oswajać, a jeśli urodziły się wśród ludzi, nie potrzebują tresury by służyć człowiekowi. Do dziś udomowionym słoniom przycina się kły ze względów medycznych; odbywa się to w sposób humanitarny a zwierzęta zachowują się spokojnie podczas zabiegu. WNIOSEK: Słonie indyjskie przeszły metamorfozę ze zwierząt całkiem dzikich do bardziej „gospodarskich”. Rozmnażają się i żyją wśród ludzi. To inny gatunek niż żyjące w buszu na wolności słonie afrykańskie. Na co dzień odwiedzamy tylko te słonie, które urodziły się w niewoli. Nie spotkałem się nigdy osobiście z przypadkami fizycznego znęcania się nad słoniami, co oczywiście nie znaczy, że tego zjawiska nie ma. Nie jest ono jednak ani znaczne ani powszechne, jak się niektórym wydaje. Ślady znęcania fizycznego zawsze zostają. Widziałem wielokrotnie słonie podrapane od drzew. Gdy swędzi je skóra, potrafią ocierać się do krwi o drzewo. Za każdym razem widzę wówczas, że maja posmarowane otarcia gencjaną. Nic dziwnego, wszak słoń kosztuje tyle co samochód. WNIOSEK: Nasze wrażenia są relatywne, a wyobraźnia nie zawsze podpowiada prawdziwe scenariusze. Zamiast bezmyślnie powtarzać tezy o torturowaniu słoni, zastanówmy się, czy to jest prawda. Pokazy cyrkowe z użyciem zwierząt zapamiętałem jako koszmar z dzieciństwa. Nigdy nie zabrałem swoich dzieci do cyrku. W „naszej” wiosce słoni wśród kilku maluchów jest jedno małe słoniątko, które tam się urodziło, i które znam od początku istnienia. Któregoś dnia ten mały słonik, zaczął grać na harmonijce ustnej, a potem nauczył się od dorosłych słoni różnych popisów, które nazwałbym bez wahania cyrkowymi. WNIOSEK: Nigdy nie uwierzyłbym, że nie przeszedł jakiejkolwiek (albo raczej koszmarnej) tresury, gdyby nie fakt, że widziałem go na tyle często w wiosce, że byłoby to po prostu niemożliwe. Ponownie wyobraźnia podpowiada nam różne scenariusze. Jest coś takiego w ludzkiej naturze, że np. krótkie filmiki o znęcaniu nad zwierzętami (i ludźmi) na youtube mają ogromną ilość wyswietleń w porównaniu do tych pokazujących ich normalne zachowania. Widziałem kilka przerażających filmów o katowaniu słoni – czy są prawdziwe? Nie wiem; często twarze oprawców są zamglone i nigdy nie widziałem aby autor wspominał o miejscu, gdzie miałoby się to odbywać. Trochę mnie to zastanawia, bo w polskim wydaniu gdy np. nakręcony jest film z „trofeami” z polowania to zwykle autor dba o więcej szczegółów, gdyż celem udostepniania filmu jest ukrócenie takiego procederu. Może się mylę, nie wiem, to tylko moje wrażenia, że w sieci pojawia się coraz więcej bzdur, powielanych przez ludzi, którzy często propagują nienawiść tylko dlatego, że coś tam widzieli, (co w dodatku może być manipulacją) a nie na podstawie własnych doświadczeń. Nie wspomnę już, że nigdy nie uwierzę w wyjątkową wrażliwość do zwierząt człowieka, który jest agresywny do innych ludzi. Inny wniosek – słonie podobno nie rozmnażają się w złych warunkach, zwłaszcza gdy czują się zniewolone. Poganiacze krzywdzą słonie Mit. Poganiacze, zwani Mahutami używają narzędzi, które wyglądają jak zaostrzony młotek albo krótka włócznia. Obydwa kojarzą się mi z narzędziami tortur z Toledo. Z moich obserwacji wynika, że są używane do naciskania skóry słonia w różnych miejscach. W Europie do „sterowania” koniem używa się bata. Myślę, że gdyby pokazać bat wielu Azjatom, to byliby przerażeni. W tym regionie używano bata do zupełnie innych celów, a nasza wyobraźnia działa w odniesieniu do wcześniejszych doświadczeń. Tresowanie konia do skakania przez przeszkody lub mistrzostw w „ujeżdżaniu” nie uważa się za znęcanie. Podobnie wiele słoni przyuczanych jest do swoich zadań bez tortur. W obu jednak przypadkach, jeśli chcielibyśmy wprowadzić odnoszenie się do zachowań dzikich osobników, to trzeba powiedzieć że wytresowane umiejętności zwykle nie są naturalne dla dzikiego brata konia ani słonia. I co z tego, że nie są? WNIOSEK: Skóra słonia jest delikatna i łatwa do uszkodzenia. Właściciel musiałby być idiotą aby narażać drogiego słonia na chorobę, śmierć, albo chociażby wyłączenie z pracy wskutek zakażeń od ran. Oczywiście nie brakuje idiotów na świecie. Wpisując w google po polsku frazę „znęcanie się nad” dostaniemy szokujące podpowiedzi i ilość filmów o tysiącach wyświetleń. Podobno polski chłop też potrafi zrobić krzywdę koniowi, o psich losach nie wspominając. Czy wobec tego należy mówić, że Polacy to sadyści znęcający się nad zwierzętami? Najlepiej byłoby uwolnić słonie MIT. W latach 1950 do 2015 zalesienie Tajlandii spadło z prawie 80% powierzchni kraju do około 30%. W tym samy czasie populacja dzikich słoni spadła z około 100 tysięcy do (co nie jest pewne) 2 tysięcy. Wyłapywanie dzikich słoni i kłusownictwo znacznie zmniejszyło się od czasu wprowadzenia zakazu niekontrolowanego wyrębu dżungli, co jednak nie powoduje odbudowy populacji dzikich słoni. W kwietniu tego roku (2017) odwiedziłem z moim synem prowincję Mae Hong Son, która była przez stulecia słoniowym rajem, (dziś mieści między innymi znany ośrodek dla „szczęśliwych słoni” położony na 100 hektarach pomiędzy Chiang Mai a Pai) Podczas naszej podróży temperatura osiągała codziennie ponad 40 stopni. Wg danych meteo ostatnie dwa lata były nie tylko najgorętszymi okresami od czasu wojny, ale fala ekstremalnych upałów i suszy utrzymywała się kilkukrotnie dłużej niż kiedykolwiek w znanej historii. Północne tereny Tajlandii dotknięte suszą – kwiecień 2017 Widzieliśmy przez wiele dni podróży ciągnące się po horyzont czerwono-brunatne połacie pylistego gruntu z pojedynczymi, dogorywającymi zielonymi roślinami i hektary lasów bez jednego liścia. Widzieliśmy głodujące zwierzęta domowe i wieśniaków w niewiele lepszym stanie modlących się o jedną kroplę deszczu. Tam zrozumieliśmy, że naturalne środowisko słoni zostało w znacznym stopniu bezpowrotnie zniszczone, las wycięty a zmiany klimatu tylko potęgują tą sytuację, która będzie się z czasem dalej pogarszać. Prowadziłem tam wiele rozmów o słoniach. Wieśniacy mówią o nich z nienawiścią i przerażeniem. Ostatnio dziki słoń wdarł się na plantacje arbuzów i pożarł ją w całości. To oznacza brak środków do życia dla całej rodziny i zagrożenie życia bo głodne zwierzę tratuje zagrody i prymitywne domostwa. WNIOSEK: Hipotetyczne uwolnienie słoni w Tajlandii nie jest możliwe, bo nie mają dokąd wrócić. Ludzie żyjący w skrajnej nędzy nie zrozumieją nigdy górnolotnych opowieści o gatunkach chronionych i będą skłonni do wielu (trudnych do wyobrażenia w najedzonej Europie) zachowań w celu nakarmienia swoich dzieci. Zostawianie pieniędzy w ośrodkach ze słoniami nie przynosi korzyści dla zwierząt MIT. W wiosce słoni, którą odwiedzamy, codziennie przyjeżdża transport krzaków ananasów po dokonanym zbiorze owoców. Każdy słoń je dziennie kilkaset kilogramów pożywienia roślinnego. Wykarmienie ich jest kosztowne. Osobiście cieszę się, że w jakiś sposób przyczyniamy się nie tylko do tego, że karmimy słonie za każdym razem koszami bananów, ale gdy widzę te ciężarówki z liśćmi zawsze myślę, co stałoby się z tymi konkretnymi osobnikami, gdyby nie były dokarmiane. Ktoś powie, że radziłyby sobie doskonale, tak jak przez tysiące lat, bez człowieka. Ja myślę, że nie. Nie jest to tylko kwestia tego, że połacie dżungli zamieniły się w stosunkowo niewielkie parki narodowe pełne ludzi. To także kwestia innych umiejętności zwierząt urodzonych w niewoli. Przykładowo: oprócz słoni, podczas naszych wycieczek odwiedzamy ośrodek rehabilitacji gibbonów (ginący gatunek małp). Dla wielu osób, którym los zwierząt nie jest obojętny, widok małp w klatkach kojarzy się co najmniej źle. Wolontariusze, opiekujący się gibbonami odpowiadają cierpliwie – potrzeba wielu lat, by przygotować zwierzę do powrotu do naturalnego środowiska jeśli nie nauczyło się tego w stadzie, inaczej, nawet mając warunki do życia – zginie. WNIOSEK: Osobiście cieszę się, że namówiłem setki Polaków na odwiedzenie miejsca rehabilitacji gibbonów i wioski słoni. Bez zostawionych tam pieniędzy, zwierzęta byłyby mniej zadbane, a wypuszczenie ich na wolność jest zwyczajnie niemożliwe i w wielu przypadkach oznaczałoby wyrok śmierci dla zwierzęcia. Jeżdżenie na ławeczkach przytroczonych do słoni jest złe FAKT. Siedzisko na grzbiecie zostało wymyślone i udoskonalane przez azjatyckich wojowników dawno temu, gdy słonie bojowe używane były jako żywe czołgi. Dzisiejsza ławeczka jest kontynuacją pomysłów wojennych, z tą różnicą, że przeciętny żołnierz sprzed 100 lat ważył 50 kg, a przeciętna turystyczna para waży trzy albo więcej razy tyle. Noszenie całymi dniami takiego ciężaru na wygiętym kręgosłupie nie jest zdrowe ani dla słonia ani dla żadnej innej istoty. Rzeźba birmańskiego słonia bojowego – Ayutthaya. Zwróćcie uwagę, że Mahut jadąc na swoim słoniu nigdy nie siada na wygietej części kręgosłupa lecz na karku albo na głowie i jesli chcecie mieć zdjecie na słoniu to namawiamy aby właśnie tak siadać. Według mnie najwiekszym problemem związanym ze zniewalaniem słoni nie jest jednak kwestia krzywd fizycznych, lecz psychicznych. Mam na mysli przede wszystkim rozdzielanie matki i dziecka przed czasem, gdy oboje są na to gotowi. Instynkt macierzyński u słonia uważany jest za silniejszy niż ludzki. Słonica powinna karmic małego przez dwa lata. Słoniowe niemowlęta, zabierane od matek często w wieku 6 miesiecy zostaną przykute łańcuchem i wystawione publicznie ku uciesze turystów. Trudno się dziwić, że zapadają na chorobę sierocą, nie rozwijają się normalnie ani fizycznie ani psychicznie, obojętnieją. Czy łatwiej poddają się tresurze, tego nie wiem, ale wiem napewno, że małego słonia łatwiej i taniej można przywieźć w rejony turystyczne z odległej północy niż dużego. WNIOSEK: Moim zdaniem złe jest wspieranie obozów, w których widzicie przykute czy przywiązane, trzymane w pełnym słońcu zwierzęta, kiwające się na boki słoniątka, które za opłatą można fotografować. Złe jest nawet zatrzymywanie się w takich miejscach „tylko na zdjęcie”. Złe jest jeżdżenie na ławeczce w obozach, zwłaszcza jeśli macie kilka kilogramów nadwagi i na dodatek chcecie zaoszczędzić trzy grosze wsiadając we dwójkę (a może jeszcze z dzieckiem na kolana) w miejscu gdzie słoń chodzi w kółko po jałowej, suchej ziemi (łatwiejsze dla organizatora niż po zalesionej trasie w dżunglii) zwykle bez przerw na jedzenie, prysznic i odpoczynek. Kąpiel ze słoniem w rzece zawsze sprawia zwierzęciu przyjemność FAKT. Słonie lubią wodę, zwłaszcza w gorący dzień. Nie miałyby nic przeciw, gdyby leżenie w wodzie było ich wyłącznym, poza jedzeniem i spaniem, zajęciem (wielu ludzi też tak ma – nazywamy ich zwykle instruktorami nurkowania). Wiekszość słoni jednak musi pracować, aby zarobić na swoje wyzywienie i zwykle na „swoją” tajską rodzinę. Jeśli nie będzie kąpieli to słoniom z powrotem przytroczy się metalowe ławki na grzbiet, albo wyśle do innych ciężkich prac. Nie bojkotujmy miejsc, gdzie podejście ludzi zaczyna uwzględniać słoniowe marzenia, tylko wspierajmy je. Tajowie wyciągają biznesowe wnioski bardzo szybko; jeśli będzie wieksze zainteresowanie kąpielą, to słonie w końcu przestaną nosić turystów na grzbietach. Należy propagować odpowiedzialną turystykę FAKT. To bardzo szczytne hasło, z którym pewno każdy chętnie się identyfikuje, pytanie jednak, co się pod nim kryje, bo w sumie wszystko i nic. Myślę, że każdy człowiek ma swoją granice tolerancji dla relacji człowiek- zwierzę: co jest jeszcze ok, a co już nie. Rozmawiam z wieloma turystami o zwierzętach i zadaję im to pytanie nie od dziś. Wielu z nas odwiedza lub odwiedzało ZOO, wielu delfinaria, część nie ma oporów by robić sobie zdjęcia z naćpanym kameleonem albo orłem z podciętymi skrzydłami. Ktoś wsiada na słonia, ktoś inny mówi że to złe, ale że kąpiel jest w porządku. Dla jeszcze innych nawet to jest nieakceptowalne. Cześć z nas nie toleruje warunków hodowli zwierząt na mięso, a inni nawet na mleko czy jajka. Dowiadując się o warunkach w jakich żyją zwierzęta hodowlane ciarki przechodzą po plecach, a jednak stosunkowo niewiele osób przechodzi na radykalny weganizm. WNIOSEK: Moja linia akceptacji w odniesieniu do słoni przebiega bardzo wyraźnie. Nie akceptuje miejsc, gdzie słoń jest przykuty łańcuchem do asfaltu albo widzę, że płacze. Dlatego namawiam Rodaków na długa i kosztowną podróż prawie 200km od Phuket bo tam znalazłem najbliższe miejsce gdzie byłem w stanie zaakceptować traktowanie słoni. Tam też nie zawsze jest idealnie, sprzeciwiamy się, gdy poganiacz uderzy słonia, nie podoba nam się, że (te same) słonie wciąż noszą turystów na przytwierdzonych na grzbiecie ławeczkach. A jednak uważamy, że robimy dobrą robotę. „Nasi” kąpią słonie – wycieczka do dżungli Khao Sok W ośrodku, do którego przyjeżdżamy kąpać słonie powstają nowe udogodnienia: poręcz przy zejściu nad rzekę, prowizoryczne schodki – znaki zmian i jej akceptacji ze strony Tajów. Zabawa w rzece zaczyna być traktowana jak ciekawa opcja proponowana odwiedzającym a nie tylko wydziwianie Polaków. Ostatnio przewodnik z innej grupy rozmawiał z naszym tajskim przewodnikiem, pytał o szczegóły, o to, jak ustala się z Mahutami kąpiel i zabawę zamiast jeżdżenia na ławce na słoniu. Ja się uśmiechnąłem. I mam nadzieję, że wkrótce kilka słoni też będzie się uśmiechać i to nie tylko na widok polskich grup. Khao Sok – koszty organizacji wycieczki do Cheow Lan na własną rękę. 250 ฿ wypożyczalnie skutera. 100฿ paliwo /2 osoby. 300 ฿ park narodowy /za osobę. 2000 ฿ Prywatna łódź z kierowcą (3 godz.) /6 osób. 100 ฿ wypożyczenie kajaka na 30 min/2 osoby. Tajlandia – to tu planujecie spędzić swój egzotyczny urlop?Wyobrażacie sobie rajskie plaże, biały piasek, drinka z palemką? To teraz się uszczypnijcie i usiądźcie wygodnie, bo dowiecie się, co tak naprawdę czeka na Was na miejscu! Podpowiem też, co warto od razu zrobić po przylocie, oraz na co uważać i czego się Maya Bay 1. Po przylocie do Tajlandii od razu poczujecie specyficzny zapach ciężkiego, tropikalnego powietrza. Z czasem przywykniecie i stanie się on Wam obojętny. 2. Warto już na lotnisku zainwestować w lokalną kartę SIM. Pomoże Wam to w poruszaniu się po mieście, znalezieniu najbliższej stacji metra czy przystanku tramwaju wodnego. 3. W Tajlandii jest gorąco i żar się leje z nieba. Temperatury przekraczają 30 stopni Celsjusza (wyjątkiem są tereny w górach, gdzie bywa nieco chłodniej). Krem z wysokim filtrem jest tu obowiązkowy! 4. W Tajlandii powietrze jest bardzo ciężkie, wilgotne (wilgotność sięga nawet 60-70%!) i gorące. Po całym dniu spacerowania po mieście będziecie się lepić i marzyć o prysznicu 😉 Bangkok w okresie Świąt Bożego Narodzenia 5. Chodniki dla pieszych pozostawiają wiele do życzenia. Bywa, że nie ma ich wcale, nawet w Chiang Mai czy Bangkoku. A jak już są to są albo dziurawe, albo nagle wyrastają z nich słupy i schody, albo są zastawione skuterami lub straganami i ciężko przejść. Dlatego jeśli wybieracie się z dzieckiem i macie zamiar jeździć wózkiem to polecam raczej zabrać ze sobą chustę lub nosidełko. Chodniki w Chiang MaiUliczny stragan w Chiang Mai 6. W Bangkoku jest brudno. Bardzo. Wasze stopy (jeśli chodzicie w klapkach/sandałach/japonkach) będą mienić się wszystkimi odcieniami brudu 😀 7. Po ulicach zarówno dużych miast jak i mniejszych miejscowości biegają szczury i karaluchy. Musicie się przyzwyczaić do tego widoku 😉 Zdradzę Wam, że szczury najczęściej mają swoje nory w takich dużych drzewach, albo siedzą pomiędzy workami ze śmieciami. Tuk Tuk , Bangkok, Tajlandia 8. Śmieci – są wszędzie. Tajowie nie dbają o czystość i środowisko. Potrafią wypić szejka i rzucić na żywopłot plastikowy kubek. Rzucają na ziemię zużyte opakowania i zupełnie się tym nie przejmują. Rzeki i kanały w Bangkoku są zasypane przez plastik. Widziałam nawet płynącą poduszkę, buty i szmaty! 9. Wszystko pakowane jest w plastik. Kokos, pojedynczy banan, ziemniak, jabłko czy papaja, a do każdego zakupionego w sklepie jogurtu dołączają plastikową łyżeczkę. Dlatego warto odmówić pakowania zakupów za każdym razem w osobną siatkę, a najlepiej mieć ze sobą bawełnianą torbę na zakupy. 10. Na ulicach Bangkoku będą Was zaczepiać kierowcy tuk-tuków, taksówek, panie oferujące masaż, panowie oferujący wieczorne show dla dorosłych o nazwie “ping pong show”, oraz projektanci garniturów na miarę. Tajlandia, Bangkok – Khao San Road 11. Na tę okoliczność, możecie zakupić sobie taką koszulkę 😉 Możecie też zwyczajnie odmówić, składając ręce jak do modlitwy i uprzejmie się uśmiechnąć. 12. Uprzejmy uśmiech ze strony Tajów spotkacie prawie na każdym kroku. Tajlandia to w końcu “kraj uśmiechu”, gdzie wszyscy są życzliwi i mili. Wiedzcie, że zdarzają się jednak ludzie, którzy nie muszą się cały czas uśmiechać – mają do tego prawo. Pamiętajcie też, że nie każdy Taj musi być miły i życzliwy. Zdarzają się i tacy, których bardziej interesuje Twój portfel. Dlatego wychodząc na miasto bądźcie czujni i miejcie oczy dookoła głowy! 13. Tajowie bardzo kochają swojego króla, który rządził państwem przez 70 lat. Traktują go wręcz jak półboga i darzą ogromnym szacunkiem. Król zmarł w 2016 roku, a tron przejął jego jedyny syn. Żałoba po śmierci króla trwała cały rok! 14. Za obrazę majestatu grozić może nawet do 30 lat więzienia. Dlatego miejcie na uwadze, że Tajowie z niesamowitym szacunkiem traktują np. obrazy z wizerunkiem króla, a nawet pieniądze, na których również widnieje wizerunek monarchy. Najbezpieczniej jest nie poruszać w rozmowie z lokalnymi mieszkańcami tematów związanych z królem 😉 Macie wtedy pewność, że nikogo przypadkiem nie urazicie. Tajlandia – Wat Pho 15. Wszystkie bankomaty pobierają prowizję za wypłatę pieniędzy! Więcej na ten temat napisałam Wam tu. 16. Gotówka to król! Rzadko można płacić kartą, a jak już się uda to często doliczana jest prowizja, w wysokości 3% wartości transakcji. 17. Aby wymienić pieniądze w kantorze, musicie mieć przy sobie paszport. Zawsze! Więcej ważnych informacji na temat kantorów i wymiany walut znajdziecie w tym wpisie. Tajlandia – kantor z najlepszym kursem 18. Klimatyzacja daje w kość! W metrze, coworkingu, centrum handlowym, taksówce klima działa na maxa. Podczas gdy na zewnątrz panuje ponad 30 stopniowy upał, w wielu pomieszczeniach klima podkręcona jest do max 18-20 stopni. Wydaje się spoko, ale siedząc i pracując można zmarznąć! Weźcie na tę okoliczność lekką bluzę. 19. WiFi w Bangkoku teoretycznie dostępne jest wszędzie, ale czasem internet dosłownie kapie i ciężko jest cokolwiek zrobić. Jeśli planujecie np. pracę zdalną, polecamy znaleźć sprawdzoną kawiarnię lub coworking. Inna sprawa to WiFi w Chiang Mai! Tam to internet śmiga jak szalony 😉 20. Planujesz w Tajlandii pracować zdalnie? Wiedz, że w takim razie, mając tylko wizę turystyczną pracujesz nielegalnie. Tym samym nie chwal się lokalnym mieszkańcom, że jesteś tu na “workacjach”. Wszyscy są mili, ale nigdy nie wiesz, czy ktoś nie postanowi Cię podkablować. To samo dotyczy wolontariatu! 21. W tajskich łazienkach nie ma zasłony oddzielającej prysznic od WC czy reszty pomieszczenia. Także kiedy bierzesz prysznic, przy okazji zalewasz całą łazienkę. W Chiang Mai mieliśmy pokój z łazienką składającą się z prysznica i WC. Umywalka była na zewnątrz, w pokoju, a odpływ z niej znajdował się pod prysznicem, który był zaraz obok WC. Myjąc ręce w umywalce, od razu można było umyć stopy osoby, która siedziała na WC 😉 Łazienka na poniższym zdjęciu to już zupełnie inna sprawa, ale wciąż nie ma zasłonki 😉 22. W Tajlandii prężnie działają pralnie, a ceny za wypranie kilograma ciuchów w Bangkoku zaczynają się od 20 THB. W Chiang Mai od 20 THB zaczynają się ceny jednego prania do max 8 kg. Dlatego nie warto zabierać ze sobą wypchanej ubraniami po brzegi walizki i dźwigać jej podczas wyjazdu 😉 23. Aby wejść do świątyni czy Pałacu Królewskiego musicie mieć odpowiedni ubiór. Zarówno kobiety jak i mężczyźni muszą mieć zakryte ramiona, brzuchy oraz nogi. Warto mieć więc długą spódnicę, sukienkę lub spodnie, oraz coś do narzucenia na ramiona np. cienka bluzka/koszula. 24. Komunikacja miejska np. w Bangkoku jest na wysokim poziomie. Kursują tam kolejki MRT, BTS, tramwaje wodne, autobusy miejskie. Do tego macie do dyspozycji taksówki oraz tuk-tuki. 25. Kierowcy taksówek lubią zawyżać cenę za przejazd. Dlatego zawsze poproście o włączenie taksometru. Jeśli kierowca odmówi i zasugeruje swoją kwotę, nie zgadzajcie się na to i zrezygnujcie z jego usług. Taksówek w Bangkoku jest multum. Np. nam kierowca taksówki zaproponował za kurs z Wat Khlong Toey Nok do stacji BTS 100 THB. Tę samą trasę pokonaliśmy autobusem, płacąc 7 THB za osobę! 26. Uważajcie na komary! O ile w miastach nie ma dużego zagrożenia np. malarią, to w niektórych rejonach takie zagrożenie jest już dużo wyższe. Szczególnie w miejscach gdzie jest bardzo wilgotno, są zbiorniki wodne i duże opady deszczu. Dlatego warto zainwestować na miejscu w repelent przeciw komarom. Malaria, denga lub wirus zika to niekoniecznie najlepsza pamiątka jaką możecie przywieźć z Tajlandii. 27. W Tajlandii kwitnie seksturystyka. Niestety powszechnym widokiem są młode, często niepełnoletnie Tajki prowadzące się za rękę ze starszymi mężczyznami z Europy, Ameryki czy Australii. 28. Prostytucja w Tajlandii jest nielegalna. Ale nikt się tym nie przejmuje. Nie ma sprecyzowanego prawa, które mogłoby winić za seks z nieletnią. Prostytutki bez żenady zaczepiają ludzi na ulicach. Bywa, że wręcz krzyczą za mężczyznami albo od razu “wieszają” się na potencjalnym kliencie. Tym samym seksturyści czują się bezkarni i korzystają z tego do woli. 29. Bardzo popularne są operacje plastyczne oraz wybielanie skóry. Azjaci uważają, że im bielsza skóra tym lepiej się wygląda. Dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn. Na ulicach często można spotkać osoby z wręcz białą twarzą, upudrowaną talkiem. 30. Operacje zmiany płci są tu bardzo popularne i na ulicach często spotkacie osoby, które poddały się takiemu zabiegowi. Zazwyczaj są to mężczyźni, którzy zmienili płeć na damską. Tajlandia – ladyboys przy Khao San Road 31. W Tajlandii (jak i całej Azji Południowo – Wschodniej) najbardziej wątpliwymi atrakcjami turystycznymi są: jazda na słoniu, wycieczka do tygrysów, prowadzenie małp na łańcuchu czy odwiedziny wioski z plemieniem Karen. Zastanów się sto razy, zanim zdecydujesz się na udział w takiej “atrakcji”. Jest wiele różnych alternatyw, które nie przyczyniają się do cierpienia zwierząt i ludzi. 32. Najtańsze linie lotnicze latające z Tajladnii do krajów sąsiadujących lub na południowe wyspy to linie VietJet Air oraz AirAsia. 33. Tajowie kochają kolendrę i dużą ilość cukru w szejkach owocowych. Jeśli nie przepadacie za smakiem kolendry to polecam zawsze, ale to zawsze poinformować obsługę podczas składania zamówienia. To samo dotyczy cukru 😉 34. W Tajlandii ilość bezdomnych psów jest ogromna. Bezpańskie zwierzaki można spotkać wszędzie – w miastach, wioskach, parkach, przy drogach czy w górach. My poruszeni widokiem chudych czworonogów woziliśmy zawsze w bagażniku skutera suchą i mokrą karmę aby dokarmić psiaki. Niech chociaż raz na czas nie idą spać z pustym brzuszkiem. Ciężko stwierdzić czy to dobrze czy źle, że je dokarmialiśmy… ale widok tych zwierząt był bardzo, bardzo przykry. Psy nigdy nie były wobec nas agresywne. To byłoby na tyle 😉 Absolutnie się nie zrażajcie! Tajlandia to super przygoda. Pamiętajcie jednak, że każdy kraj ma swoją ciemną stronę.
Atrakcje – przejażdżka na słoniu, spływ kanoe, wyprawa do dżungli. Do tego doskonała, tajska kuchnia i niezwykłe miejsca jak pagoda Bang Rieng, gdzie podobno przechowywany jest ząb Buddy. Tajlandia czeka właśnie na Was. Odważ się na niesamowitą przygodę i zorganizuj ślub w Tajlandii, w tym niezwykłym kraju. Kiedy do Tajlandii?
Trekking po dżungli, jazda na słoniu, rafting po rwącej rzece, kąpiel w wodospadzie i noc w wiosce plemienia Karen, którego kobiety noszą metalowe obręcze na szyi. Folder reklamowy aż uginał się od oferowanych atrakcji ;) Podczas pobytu w Peru i Boliwii nie zdecydowaliśmy się na wyprawę do dżungli, czego trochę żałowaliśmy.
W sanktuarium na Phuket są jedynie słonice. Męskie słonie jest dużo trudniej wykupić (właściciel nie chce ich sprzedać ze względu na wartość kłów), a potem przetransportować – bywają bardziej agresywne w stosunku do człowieka. Proszono nas, aby nie podchodzić do słoni zbyt blisko, nie dotykać ich, aby ich nie stresować.
iFGVB.
  • v7x0o2w6ub.pages.dev/74
  • v7x0o2w6ub.pages.dev/38
  • v7x0o2w6ub.pages.dev/85
  • v7x0o2w6ub.pages.dev/60
  • v7x0o2w6ub.pages.dev/41
  • v7x0o2w6ub.pages.dev/66
  • v7x0o2w6ub.pages.dev/70
  • v7x0o2w6ub.pages.dev/52
  • jazda na słoniu tajlandia